Uwielbiam batoniki musli! Ale kiedyś przeczytałam ich skład: dodatki cukrowe we wszystkich postaciach jakie istnieją na świecie. Dziękuję bardzo, zrobię sobie lepsze :-) Z pomocą przyszła Nigella i to właśnie jej przepis (z małymi modyfikacjami) przedstawiam. Z jednej porcji wyszło mi 16 batoników, wielkością przypominające te kupowane w sklepie. Wszystko zależy jednak od wielkości blachy do pieczenia. Zbyt długie batony łatwo się łamią, więc warto przemyśleć krojenie.
Składniki
- 400 g (400 ml) mleka skondensowanego (można zastąpić mlekiem zbożowym)
- 1 łyżka miodu (można pominąć)
- 250 g (115 ml) płatków owsianych, nie błyskawicznych
- 75 g (200 ml) wiórków kokosowych
- 100 g (250 ml) suszonej żurawiny*
- 125 g (200 ml) pestek (słonecznik, dynia, sezam)
- 125 g (200 ml) niesolonych orzeszków ziemnych
- opcjonalnie: gorzka czekolada do polania batonów
Wykonanie
Piekarnik nagrzać do 130 st. C.
Blachę 23x33x4 cm wyłożyć folią aluminiową lub papierem do pieczenia.
W misce wymieszać wszystkie sypkie
składniki. Na głębokiej patelni lub w garnku pogrzać mleko (z miodem), dodać do niego
składniki z miski i dokładnie wymieszać. Rozłożyć całość na blasze wyrównując
powierzchnię.
Piec ok. 1 godzinę. Wyjąć z
piekarnika, odczekać 15 minut, następnie pociąć na batoniki: najpierw na 4
części, a później każdą jeszcze na 4:
Dla miłośników czekolady: rozpuścić w kąpieli wodnej pół tabliczki czekolady, maczać w niej wystudzone batony, odstawiać na kratkę do stężenia czekolady.
Batoniki można przechowywać przełożone papierem do pieczenia w szczelnym pojemniku przez około tydzień.
*zamiast żurawiny świetnie też
sprawdzają się suszone morele pocięte w małą kosteczkę
SMACZNEGO!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz